Prawie każdy ponosi jej koszty, ale wiele osób nie wie, czym jest opłata reprograficzna. W 2021 r. może ona objąć nowe grupy produktów. O tym, kto zyska, a kto poniesie straty oraz czy na pewno koronakryzys to dobry czas na zwiększanie parapodatku – mówi ekonomista z Instytutu Prawa Gospodarczego, dr Marian Szołucha.
Czym jest opłata reprograficzna?
To specjalna opłata pobierana od różnego rodzaju urządzeń, które co do zasady umożliwiają kopiowanie różnych utworów. W praktyce ma ona rekompensować autorom, najczęściej artystom, straty, jakie z tego tytułu ponoszą. Opłata jest uzależniona od ceny urządzenia i obliczana procentowo. Najczęściej w przypadku Polski wynosi od 1,5 do 3 procent. Specyfika opłaty reprograficznej jest o tyle interesująca, że można tu mówić o parapodatku. Jest bowiem obowiązkowa, a jednak środki z niej nie trafiają do budżetu państwa, jednostek samorządu terytorialnego czy innego działu sektora finansów publicznych, ale do prywatnych kieszeni artystów. Środki te są rozdzielane przez zrzeszające ich organizacje.
Politycy opozycji przygotowali projekt. Artyści zadowoleni. Rząd nie mówi „nie”. Jakie argumenty?
Z różnych stron sceny politycznej pojawiają się pomysły podniesienia lub poszerzenia tej opłaty. Jest to uzasadniane tym, że „regulacje powinny iść z duchem czasu”. Warto jednak zauważyć, że wraz z rozwojem technologii, system poboru opłat, od odtwarzania przez platformy streamingowe czy kopiowania utworów, jest coraz ściślejszy. To jest system, który pozwala twórcom na zarabianie coraz większych kwot tylko z tego tytułu, że ich odbiorcy korzystają z tego typu platform.
To znaczy, że więcej zapłaci każdy z nas?
Za pomocą tabletów i smartfonów słucha się muzyki czy ogląda filmy, z legalnych źródeł, za które trzeba płacić w takiej czy innej formie np. przez oglądanie reklamy, która co chwilę przerywa utwór. Inną formą jest opłata abonamentowa pobierana w przypadku platform streamingowych. Dlatego uważam, że wraz z rozwojem technologii opłata reprograficzna powinna raczej maleć niż rosnąć, jak to zaproponowała w niedawnym projekcie ustawy Koalicja Obywatelska. Chodzi o projekt o statusie artysty zawodowego.
Jakie nowe kategorie produktów miałaby objąć ta danina
Ma ona objąć kolejne urządzenia, z których korzystamy ostatnio bardzo często. Mam na myśli komputery, tablety, telewizory z funkcją smart oraz smartfony. Warto wspomnieć, że opłata reprograficzna często jest określana jako podatek od smartfonów.
Zdania co do podwyżek cen sprzętu są podzielone. O jakich kosztach dla konsumentów mówimy?
Opłata zawiera się w pewnych „widełkach”. Pojawiają się pomysły, by ich górna granica wynosiła nawet 6 procent; a to oznaczałoby poważny wzrost cen urządzeń, od których tę daninę trzeba będzie uiścić. Jak każdy podatek, zostanie przez producentów przerzucona na konsumenta. To my wszyscy poniesiemy ją w wyższej cenie komputera, tabletu, smartfonu czy telewizora. Może się komuś wydawać, że te maksymalnie sześć procent to niewiele; a jednak w założeniach ustalono aż trzydziestokrotny wzrost wpływów z opłaty reprograficznej – licząc w wartościach bezwzględnych – z poziomu 30 mln do 1 mld zł rocznie. Czyli miliard złotych z pieniędzy, które konsumenci wydają na zakupy sprzętu, ma zasilić prywatną kasę artystów, bo przecież nie publiczną czy państwową.
Część opłaty ma trafiać na nowy fundusz, jakimi kwotami ma być zasilany?
Połowa z tego 1 mld zł ma być przekazywana na specjalny Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych, który można porównać do specjalnego funduszu emerytalnego. Ma być przeznaczony dla artystów, którzy nie potrafią sobie poradzić finansowo. Powiedzmy wprost, wielu z nich, gdy ich kariera kwitła, nie odłożyło wystarczająco dużo pieniędzy, nie zainwestowało ich tak, by mogli spokojnie egzystować.
Czy aby na pewno koronakryzys to dobry czas na zwiększanie tej opłaty?
Tu trzeba powiedzieć o jeszcze jednym istotnym skutku społecznym, związanym z ewentualnym podnoszeniem jakichkolwiek obowiązkowych opłat, podatków czy parapodatków w dobie pandemii. Jest to czas, gdy z jednej strony drastycznie maleją dochody polskich gospodarstw domowych, a z drugiej strony pracownicy i uczniowie przechodzą na pracę i naukę zdalną. Dlatego podnoszenie opłaty reprograficznej, płaconej właśnie od niezbędnego teraz sprzętu, jest, najdelikatniej rzecz ujmując, czymś nierozsądnym i daleko rozmijającym się z tym, czego Polacy oczekują od swoich polityków.